Witajcie,
Tą notką rozpoczynam serię artykułów o ludziach, środowiskach, wydarzeniach czy innym badziewiu, które zdarza się człowiekowi przewinąć przez oczy podnosząc ciśnienie i wyzwalając wewnętrzną furię połączoną z melodramatycznymi rozważaniami o wyjeździe z kraju, powieszeniu się czy innymi sposobami, jakimi ludzie lubią sobie umilać życia. Może być ciekawie, więc zaczynajmy!
1.Olimpijczycy
Tym kryptonimem nazywam tzw. starszyznę komunikacyjną. Wielu z nas zdarza się podróżować środkami komunikacji miejskiej maści wszelakiej. Niezależnie jednak od sposobu przemierzania dystansów, zawsze trafimy na przemiłych osobników w wieku, w którym powiedzenie "trzy ćwierci do śmierci" przestaje się podobać, którzy poszukują sobie miejsca do odciążenia zmęczonych nóg i rozkoszowania się jazdą. Albo odciążenia swojej zmęczonej torby z zakupami. Albo pieska. Noż cholera jasna człowieka strzela, gdy po godzinach spędzonych w pracy czy też po ciężkim dniu w szkole napotyka widok staruszki bez mrugnięcia okiem kładącej kilo pomidorków, ziemniaczków, sraczków i ktokolwiek raczy wiedzieć czego. Co, zakupy się zmęczyły i domagają się miejsca? Szeptały do uszka? Gratukurwalacje.
Najlepsze jednak przed nami. Oto przed naszymi oczyma roztacza się następujący widok: ostatnimi siłami do tramwaju wpada x-letnia przedstawicielka chwalebnego zawodu zdewociałej emerytki z pięcioma torbami i jedną uwieszoną na szyi. Rozglądamy się wtedy i widzimy, że jakieś 30 metrów dalej jest rynek/warzywniak/kościółek (wybierzcie sobie). Pozazdrościć kondycji.
Co, czy ustąpię miejsca? Wydawało mi się, że drzemią w Szanownej Pani pokłady młodzieńczej energii. To tak, jakby tramwaje czy autobusy miały magiczną moc wysysania energii z ludzi. A nie widzę po innych skrajnego wyczerpania.
Siedzę więc sobie spokojnie, nie wadząc nikomu, gdy nagle czuję postukiwanie w kolanie. Myślę sobie "kurczę, strzyka mi kolanie czy coś", ale nie, to ta sama sprinterka stuka mnie bucikiem w kolano. W takich sytuacjach tworzy się niespodziewana więź między "staruszką" (musicie wiedzieć, że większość z nich starość ma jeszcze wieki przed sobą) a pasażerami zgromadzonymi wokoło. Litanie w stylu "co za młodzież" to dodatkowa atrakcja takiej przejażdżki. A najlepsze w tym wszystkim są miny innych, gdy rzekoma zmęczona życiem pani wysiada po jednym przystanku. Uśmiech satysfakcji gwarantowany.
O paniusiach kładących pieski na siedzeniach już nie wspomnę, bo mi ciśnienie podskoczy.
2. Maruderzy
Jednokolorowa grupa ludzi, którzy zawsze i wszędzie są na nie, ciągle coś im nie pasuje, ciągle coś nie współgra z ich idealnym obrazem świata. To tak, jakby do Da Vinciego podszedł sobie człowieczek i rzekł: "No wiesz, fajny portret, ale wiesz, Leoś, nie mogłeś namalować blondynki?" NIE! Weźcie ten swój mały, czarno-biały światek i wsadźcie go sobie w pudełko, zamknijcie się razem z nim tam i nie wychodźcie. Jesteście niczym wieczne jesienna depresja, zawsze się któryś czai, żeby pomarudzić, żeby wprowadzić smród pesymizmu. Nawet jednorożca rzygającego tęczą potrafiliby zamienić w Kłapouchego z Kubusia Puchatka.
3. Nastolatki
Na koniec dzisiejszego epizodu grupa społeczna, która budzi mój największy podziw i sprawia mi największy ból głowy. Bo co się stało z tymi w miarę normalnymi, w miarę ambitnymi i mającymi aspiracje społeczne ludźmi? Dorośli. Do gry weszło pokolenie, którego za żadne skarby świata nie będę w stanie zrozumieć. Poczynając od osobników, których największym osiągnięciem pozostanie najnowszy telefon ukradziony jakiemuś dzieciakowi na dworcu oraz wypicie sześciu browarów, zarzyganie bramy i wybicie kilku szyb (JP na 100% to dla nich chyba jakiś pieprzony kodeks honorowy), aż po durne małolaty z syndromem skrzywionej paszczy i brudnymi lustrami. Sama sobie ubrudziłaś to lustro czy pomyślałaś, że tak będzie Glamour? Przyszło Ci, skarbie, do głowy, że może, nie wiem, koleżanka mogłaby Ci zrobić ładne zdjęcie? Nie, trzeba jebnąć 170 takich samych zdjęć pod absurdalnym kątem. Koniecznie z papierosem/piwem/kasą/chujwieczymjeszcze. A, zdjęcie w bieliźnie to w dzisiejszych czasach +100 do szacunku. Potem się głupie dupy dziwią, że faceci widzą w nich tylko obiekt seksualny, a ich książę z bajki nie zjawia się jeszcze na białym koniu, dzierżąc złotą i nielimitowana kartę kredytową. No bo po co mieć cel w życiu, jak można dać dupy?
Tym wesołym i pozytywnym akcentem kończę pierwszy epizod z serii "Ludzie i ludziska". Zachęcam Was do podawania mi pomysłów, które mogą zostać uwzględnione (o ile oczywiście nie będę już ich miał na liście) w przyszłych odcinkach.
Bywajcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz