piątek, 8 lutego 2013

Co z tą piłką?

Witajcie,
Wchodząc dzisiaj na tego bloga, głównie po to, żeby zobaczyć czy go jeszcze nie zamknęli (parę ładnych miesięcy minęło od ostatniego wpisu, nie zdziwiłbym się zatem), zauważyłem, że występują tutaj epizodyczne wyświetlenia. Fakt, pewnie są to wyświetlenia z wyszukiwarki zdesperowanych wiedzy ludzi, którzy i tak pewnie polskiego ni w ząb nie rozumieją, ale coś się tu dzieje (poza tym liczba wyświetleń gwałtownie wskoczyła.. prawie 1,5 tysiąca w ostatnich miesiącach). W związku z tym i sesyjnym brakiem czasu na vlogi (ciekawa rzecz, studentom zaocznym egzaminy/poprawki organizuje się... w tygodniu. Ale to już temat nie kiedy indziej) popiszę tu sobie, głównie po to, żeby sprawdzić czy wciąż jeszcze coś potrafię. Do rzeczy!

W ciągu ostatnich kilku dni nasza reprezentacja rozegrała dwa towarzyskie spotkania. Jedno wywołało całkiem pozytywne reakcje, drugie już niekoniecznie. Ale powoli:

Polska - Rumunia 4:1
Gdybyśmy nie pytali o składy, terminy i generalne nastawienie, to można by było pewnie powiedzieć, że jest super, kadra jest w wyśmienitej formie w końcówce okresu przygotowawczego i w ogóle tęcza i jednorożce. Cóż jednak powiedzieć o meczu poza oficjalnym terminem FIFA, w którym obie reprezentacje grały w ligowych składach? Przecież rumuńska liga jest na jeszcze niższym, o dziwo, poziomie niż nasza rodzima, więc co w tym dziwnego, że nasi ligowcy ograli rumunów? Poza tym, że z dobrej strony pokazali się Pawłowski i Teodorczyk, to też niewiele można o tym spotkaniu powiedzieć. Najciekawsze jest to, że gramy takich meczów całkiem sporo, pewnie po to, żeby jakoś podreperować przygnębionych po EURO kibiców. No tak, tylko nie o jeden mecz chodzi. Chodzi o to, żebyśmy byli gotowi mierzyć się z potęgami europejskimi, Anglią, Niemcami i resztą lepszej od nas Europy. To, że potrafimy powalczyć z Czarnogórą wstydu nie przynosi, ale powodów do hurraoptymizmu też nie ma. No właśnie...

Polska - Irlandia 0:2
Nie tak wyobrażał sobie pewnie powrót do kadry Artur Boruc. Zresztą mając taką obronę, to pewnie nikt by sobie meczu nie wyobraził. Nie wiem, czy chłopakom runął świat, gdy dowiedzieli się, że Piszczek nie zagra. No ale takie problemy nie powinny dotykać klasowych piłkarzy, za których się uważają nasi kopacze (nie ujmuję tu nikomu, ale tak słaba dyspozycja w kadrze to problem). To tak, jakby rodzina się pokłóciła, bo najmłodsze dziecko zachorowało i nie mogło wyjść z domu. Bez sensu, trzeba jechać dalej. Drugim problemem, jaki nas dotyka, to słaba skuteczność w ataku. To, że Robert Lewandowski nie może strzelić gola, to wina zarówno jego (nie może być tak, że musi mieć pięć sytuacji, żeby strzelić bramkę), jak i wspomagających go partnerów, którzy nie bardzo potrafią coś z tą piłką zrobić. To, że Polska nie jest Borussią, to wiemy, ale nie oznacza to też, że występ w kadrze= -10 do umiejętności piłkarskich. A może spróbujmy z innym napastnikiem, tak na jeden mecz? Nawet z młodym, niedoświadczonym. Pawłowskiego do twardej gry z Irlandczykami pan Fornalik wystawił, to czemu by nie spróbować z młodym Stępińskim? Albo Sobiechem? Rozwiązania są, a póki gramy towarzysko, można kombinować.

Czy polski futbol przeżywa kryzys? I tak i nie.
Weźmy sobie za przykład naszą ligę. Tu jest dramat. Jako przykład podam tu mecz Ruchu Chorzów z MSK Żiliną, przegrany przez Niebieskich 0:9! Najlepsze tłumaczenie sztabu szkoleniowego, jakie w życiu słyszałem, padło właśnie po tym meczu. Brzmiało ono mniej więcej tak, że cieszymy się z tego, że chłopaki wybiegali 30 minut na mocnym tempie. Jasna cholera, jakby już pół Europy się z nas nie śmiało, to jeszcze nam przed dziennikarzy stawiają takiego eksperta. 30 minut to sukces, proszę państwa. PO CAŁEJ RUNDZIE JESIENNEJ najwidoczniej ten miesiąc urlopu sparaliżował wszystkich piłkarzy w polskiej lidze i nie mogą oni biegać jak dawniej. Bez komentarza.
Dlaczego nie przeżywa kryzysu? Coraz więcej polskich zawodników podpisuje kontrakty ze znanymi europejskimi klubami w mocnych ligach. Nie wspomnę tu o naszym trio z Borussii, Wojtku Szczęsnym czy Arturze Borucu, wiemy jaką klasę prezentują.

Co jest więc nie tak? Ciężko stwierdzić. Fakt, że reprezentacja to nie klub i nie trenuje się w niej codziennie przez cały rok, czego pewnie wszyscy selekcjonerzy by sobie życzyli. Niedługo gramy z Ukrainą, to będzie ważny mecz. Warto też będzie mocno zagrać z San Marino i może tam się odblokować. Bo gdzieżby indziej?