piątek, 31 grudnia 2010

Noworoczna obsuwka ;)

Witajcie,
Moja notka podsumowująca mijający powoli rok ma delikatną obsuwkę spowodowaną nadmiarem moich wątpliwości co do niektórych rzeczy...

Anyway, z okazji dzisiejszego ostatniego dnia 2010 roku, życzę Wam wszystkiego, co dobre w kolejny roku. Miejcie siłę, aby przezwyciężać trudności, nie bójcie się bujać w obłokach, ale pamiętajcie, żeby stąpać po ziemi raczej twardym krokiem.

Zapraszam do czytania mojego bloga, bowiem wstępuje na nowy poziom trudności - zaczynam pisać recenzje :)

Resztę przeczytacie już w mojej jutrzejszej publikacji :)

Wszystkiego najlepszego!

środa, 22 grudnia 2010

Koszmarek zimową porą

Witajcie po długiej nieobecności :)

Ostatnie kilkanaście dni to atak zimy, którą schizofremicy i naukowcy z największych instytutów badawczych w Polsce nazwali "zimą tysiąclecia" (jak co roku zresztą). Zimno, śnieżnie, ciemno i w ogóle nie chce się nigdzie wychodzić. Siłą rzeczy jednak musimy chodzić do pracy czy szkoły. Otuchy przed zimą dodawały zapewnienia odpowiednich służb, że do zimy jesteśmy przygotowani na 150% i nic się Polakom nie stanie, o ile
a)kierowcy założą w końcu te cholerne zimówki
b)nie zabraknie soli na sypanie dróg
c)nie zabraknie ludzi do odśnieżania chodników
Czyli generalnie nasze nadzieje opierały się na tym, że ludzie w końcu pomyślą i uczynią tą zimę w miarę znośną.
Jak już doskonale zdążyliśmy się przekonać, jest źle. Brakuje ludzi do odśnieżania, do sypania soli, do obsługi piaskarek i pługów, brakuje wszystkiego. Na brawa i pomidory (chociaż w ostatnich czasach całkiem modne stało się rzucanie butami.. A co tam, śniegu jest dużo przecież) zasługują oczywiście urzędasy i organy tzw. wykonawcze, których najlepszą wymówką od lat jest tekst "takiego ataku zimy się nie spodziewaliśmy"... Um, gwoli ścisłości. Zima w Polsce (która jak doskonale wiemy, leży w klimacie umiarkowanym) trwa średnio 3-4 miesiące. Poza tym pamiętam takie zimy, gdzie w ciągu dnia temperatura dochodziła spokojnie do -20 stopni! Więc do ciężkiej cholery, jak można się nie spodziewać ataku zimy!? Przecież co roku jest ta sama śpiewka:
a)"zima tysiąclecia" (nie wiemy, co zrobić, więc powiedzmy coś epickiego)
b)"nie spodziewaliśmy się bla bla bla" (oszczędzamy jak tylko się da, popsuł się ekspres do kawy, a i barek z alkoholem coś pustoszeje)
No ludzie, wybaczcie, bezrobocie w Polsce sięgnęło bodaj 10%, a Wy nie wiecie skąd brać ludzi do odśnieżania?! Zagonić nierobów do łopaty, niech zapracują na swoje pieniądze. Zastanawia mnie również fakt, że ostatnio coś brakuje na polskich ulicach ciężkiego sprzętu do odśnieżania. Przypomina mi to kampanie wyborcze, gdzie mniej więcej dwa tygodnie przed wyborami miasta pięknieją, nowe placówki do cholerawieczego wyrastają jak znikąd, a ludziom żyje się lepiej. Czyżby po tygodniu władze doszły do wniosku, że społeczeństwo sobie samo poradzi z tą sytuacją? Jak to się dzieje, że w prawie 40-milionowym kraju, nie ma komu odśnieżyć drogi/chodnika/ulicy? Te pytania prowadzą do dyskusji bez dna, ponieważ te tak zwane organy wykonawcze zasłaniają się absurdalnym powodami swojego nieróbstwa, a ponadto i tak usłyszymy śpiewki o niedostatecznym przygotowaniu wszystkich wokoło. Drzazgę w czymiś oku itd. itd.

Kolejna kwestia: ludzie to debile. Szczególnie kierowcy. Narzekać potrafi każdy. A to, że drogi nieodśnieżone, że ślisko, że korki i że w ogóle źle. A czy kierowcy założyli wcześniej zimówki (sam widziałem kilku nieboraków, którzy najwidoczniej o tym nie pomyśleli i prawdopodobnie czekali na sygnał z niebios o zbliżającej się zimie)? A czy kierowcy zdejmują nogę z gazu, bo jest ślisko? Odpowiedź na te pytanie, to w przerażającej większości "NIE". Kierowcy nie dostosowują się do panujących warunków i jeżdżą zbyt szybko i nieostrożnie, na dodatek niektórzy (o, zgrozo) nie mają założonych opon zimowych, co uważam za równoznaczne z samobójstwem (a przy okazji zginie niewinna osoba).

Ostatnią rzeczą, którą chcę tu poruszyć, jest nasze MPK, na które skazane są osoby bez samochodu. Dzień bez tramwaju, który się spóźni albo w ogóle nie przyjedzie, można w tej sytuacji uznać za spore wydarzenie. Zamarzają trakcje (bo nie ma ich kto oporządzać), tory są nieprzejezdne (znów, nie ma się kto nimi zajmować... a bezrobocie rośnie) albo zaśnieżone (j.w.). Ludzie są źli, bo spóźniają się do prac, szkół itd., a MPK postanowiło najprawdopodobniej przeczekać całą zimę i ma wszystkich w głębokim poważaniu, bo oprócz samochodów informujących o kolejnych tramwajach, które nie przyjadą, nie widziałem nikogo kto mógłby się zająć tym bałaganem. Co więc pozostaje? Szukać sobie w miarę dogodnego środka transportu (o wygodzie mowy być nie może, gdy razem z Tobą w tramwaju/autobusie jedzie spokojnie ze 100 osób na wagon) lub wracać nie piechotę. Nie żartuje, niekiedy bardziej opłaca się wracać pół miasta na pieszo niż polegać na MPK (sytuacja, gdy wracałem ze szkoły na Strykowskiej na Wólczańską, gdy autobus 85 do samego szpitala Korczaka jechał jakieś 40 minut, a tramwaje w stronę mojego domu w ogóle nie jeździły lub były nieprawdopodobnie zapchane, zdarzyła mi się całkiem niedawno.. Czas mojego powrotu wynosił ok. 2 godzin co i tak mogę uznać za niezły fart).

Ogółem rzecz biorąc, nie jest dobrze. Władze po raz kolejny okazały się kompletnie nieprzygotowane na zimę i doprowadziły do paraliżu komunikacyjnego. Well done, panowie...

Pozdrawiam ludzi, którzy jednak nie tracą optymizmu ;)

W dzisiejszym kąciku muzycznym Linkin Park - Burning in The Skies

piątek, 8 października 2010

Cierpliwość polskiego kibica

Witajcie,
To, że nasza reprezentacja w piłkę nożną gra ostatnimi czasy dość słabo, to wiemy. To, że w rankingu Fifa () wyprzedza nas Uganda, Cypr, Honduras czy Nowa Zelandia i Boliwia, jest wprost nie do wiary.

Zastanawiam się oglądając kolejne mecze naszej reprezentacji, kiedy ta kadra z eliminacji do Euro 2008, która w pięknym stylu ograła m.in. Belgię czy Portugalię, się popsuła. Ludzie w sumie się nie zmienili, po prostu stracili formę... Nie wiem jak Was, ale mnie poprzednie zdanie kompletnie nie przekonało. Utrzymywanie, że nasi są zmęczeni też nie bardzo kupię, ponieważ żaden z naszych kopaczy nie gra tak intensywnie (może oprócz trzech panów z BVB) jak gra się np. w Anglii gdzie rozgrywanie 3 meczów na tydzień to praktycznie norma. Co się więc dzieje? Nie wiem, ile jest w tym winy PZPN-u, za Listkiewicza też był burdel, ale przynajmniej wyniki były :) No ale betonu nie ruszysz. Nie podoba mi się też postawa pana Tomaszewskiego. Nasz bramkarz ciągle jest na nie, ciągle coś krytykuje, a robi to w stylu pijanego barowicza, który chce sobie porzucać mięsem. Tyle, że Tomaszewski robi to przed kamerami. Szkoda, cóż...

To tyle jeżeli chodzi o przemyślenia, kiedyś już o tym pisałem... Wracamy do rzeczywistości, bo w nocy z 9 na 10 października (dokładnie o 2.00) gramy towarzysko z USA, ekipą, która również lała nam tyłek niemiłosiernie od mundialu w Korei i Japonii, gdzie wygraliśmy bodaj po raz ostatni (choć mogę się oczywiście mylić). Skład na tą konfrontację wygląda następująco:
Artur Boruc – Łukasz Piszczek, Michał Żewłakow, Dariusz Pietrasiak, Łukasz Mierzejewski - Jakub Błaszczykowski, Rafał Murawski, Adam Matuszczyk, Robert Lewandowski - Ludovic Obraniak, Andrzej Niedzielan.

Jest to skład podany przez TVP, więc może się zmienić, ale jest on najbardziej prawdopodobny. Wstyd przyznać, ale nie orientuje się na przykład, kto to jest Adam Matuszczyk (jeżeli wiecie to napiszcie). Nie wiem również, co Robert Lewandowski robi w pomocy, ale myślę, że to chochlik Onetu (skład skopiowany z tamtejszego newsa). Fakt, że Robert jest środkowym napastnikiem jest niezaprzeczalny i uważam, że zestawienie go z Andrzejem Niedzielanem, który jest w wybornej formie, jest niezłym posunięciem. Można zauważyć również powrót do kadry Artura Boruca (gratulacje, uważam, że nadal jest świetnym bramkarzem). Dziwi trochę brak Łukasza Fabiańskiego, który z Chelsea pokazał klasę mimo dwóch straconych goli. Generalnie nie mogę się raczej przyczepić do składu, chociaż chciałbym zobaczyć Artura Sobiecha, Wojtka Grzyba czy Sławka Peszkę (nie wspominając Adriana Mierzejewskiego czy chociażby Kamila Grosickiego).

Pozostaje mi kończyć i trzymać mocno kciuki, bo ciągle wierzę w Smudę i naszą reprezentację
Ave!



Polecam genialną parodię Dragon Balla :D Na razie jest chyba 19 odcinków, ale warto ;p

czwartek, 12 sierpnia 2010

Obiecana notka o polskim "futbolu"

Witajcie,
Gdy dodawałem ostatnią mini-notkę, obiecywałem, że tego samego dnia dodam notkę stanie polskiej piłki. Z dwóch dość niezależnych ode mnie powodów nie mogłem jej dodać przez dwa dni. Nic jednak straconego, zaczynamy!

Jest źle, delikatnie i bez ogródek rzecz ujmując. Tragedia, która rozgrywa się na oczach rozgoryczonego narodu. Narodu, dla którego piłka nożna jest sportem narodowym bez względu na to, czy jest dobrze czy źle. Nie spodziewałem się, że bohaterowie (a właściwie bohater) opowieści opowiadanych mi przez świadków wielkich sukcesów polskiej piłki stoczą się na samo dno. Kompromitujemy się coraz bardziej na arenie międzynarodowej, gwoździem do trumny jest porażka Wisły Kraków z trzecią drużyną ligi AZERBEJDŻANU. Jak? Dlaczego? Wyjedźcie z kraju, kaleki! W taki sposób nawet ślepy nie strzelił by sobie w stopę. Nie dość, że przegrali u siebie 0:1, to w rewanżu Azerowie w 7 minut zrobili 3:0 i było po robocie. Dziękuję, dobranoc. Pamiętacie Levadię Tallin, mistrza ESTONII? Bez komentarza, dziękuję. Miśki z PZPN na bank się cieszą. Podejrzewam nawet, że nie oglądali meczów pomiędzy kolejnymi bankietami o odbiorami premii za rozwój polskiej piłki. Wszystkich tych pajaców należy na kopach wynieść z kraju i zatrudnić kogoś, kto się na tym zna i to wszystko ogarnie.

Polska reprezentacja to podobna historia, weźmy chociażby bilans ostatnich trzech meczów. 3 porażki, 0:9 w bramkach, ale liczy się tylko to, że budujemy kadrę na EURO. W eliminacjach do mundialu w RPA przegrywaliśmy z takimi potęgami jak np. Irlandia Płn, Słowacja czy Słowenia. Chciałbym tylko przypomnieć, że mamy niecałe dwa, nie dwadzieścia lat, a przegrywamy w coraz to gorszym stylu i nawet najbardziej oddani kibice (do których sam należę) w końcu odwrócą się od całego tego syfu.

Nie oczekuję, że zaczniemy wygrywać ze wszystkimi po porywających meczach, ale wszyscy oczekujemy jakiejkolwiek poprawy! Tymczasem nasze drużyny odpadają z coraz słabszymi drużynami, reprezentacja nie potrafi zagrać ciekawej piłki, a PZPN nie interesuje się bagnem w jakie wpadają. Wydaje się, że tylko my, kibice, możemy zrobić coś w kierunku zmian, a trzeba skruszyć PZPN-owski beton, zatrudnić do polskiej piłki fachowców (z całym szacunkiem dla Franciszka Smudy, który jest fachowcem pierwszej klasy, z pustego i Salomon nie naleje) i ludzi, których naprawdę obchodzi los polskiego futbolu.

Albo możemy siedzieć i mieć nadzieję, w końcu ona umiera ostatnia...

W kąciku muzycznym Eminem- Not Afraid

sobota, 7 sierpnia 2010

Wow...

Witajcie,
Do tej pory zdawałem sobie sprawę, że żyję w, jakby to ująć, niezbyt normalnym kraju. W kraju, gdzie afera goni aferę, korupcja jest wszędzie, a ludziom bardziej niż śmiać zaczyna chcieć się płakać. Ale pewnego dnia nareszcie zrozumiałem: żyję w kraju pełnym idiotów, fanatyków i "obrońców moralności".
Oczywiście chodzi mi tu o słynną już chyba na całą Europę "wojnę o krzyż" (do tej pory uważam, że śmieje się z nas każdy kraj, do którego w jakiś sposób docierają informacje ze świata). Dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi (no ktoś przecież musi, nie?), streszczę sytuację. Jak wszyscy wiemy, 10 kwietnia miała miejsce katastrofa prezydenckiego samolotu, który w raz z jednymi z wybitniejszych polskich umysłów, a co ważne z samym Prezydentem Polski Lechem Kaczyńskim, rozbił się pod Smoleńskiem. Z katastrofy nikt nie wyszedł cało, Polska była rozdarta, a w celu uhonorowania ofiar katastrofy nastąpiło pospolite ruszenie pod Pałac Prezydencki po to, aby każdy Polak mógł złożyć hołd zmarłym. Widzieliśmy to wszyscy: tysiące zniczy, wpisów do księgi kondolencyjnej, a co najważniejsze w tej sprawie, krzyż. No i o ten krzyż właśnie się rozchodzi. Wydawałoby się, że najlepszym miejscem dla krzyża jako chrześcijańskiego symbolu jest kościół, nieprawdaż? Tak wskazuje logika. Jak już jednak wspomniałem, fanatycy z logiem Radia M. nazywający siebie obrońcami krzyża i wspaniałymi katolikami nie chcą, aby ów symbol został przeniesiony spod Pałacu Prezydenckiego. Dlaczego? Tego chyba nie wiedzą sami OK, nie przeszkadza im to jednak w zaciekłych walkach ze strażą miejską, wyzywaniem księży od satanistów i komuchów, a także nocnych wartach przy krzyżu. Chciałbym teraz, żebyście uważnie przeczytali moje słowa (jeżeli w ogóle ktoś to przeczyta): CO JEST Z WAMI K...A NIE TAK?! Nagle pewien procent społeczeństwa pokochał śp. Kaczyńskiego do tego stopnia, żeby oddawać mu kult? Ludzie, litości! Po pierwsze, to jest Pałac Prezydencki, nie Pałac Kaczyńskiego. Po drugie, dlaczego uważacie, że kościół (chciałbym tu nadmienić, że były propozycje przeniesienia krzyża do jakiejś ważnej katedry w Warszawie, nie powiem teraz w jakiej. Fuck this, można to nawet przenieść w miejsce spoczynku pary prezydenckiej. Widzicie? W minutę wymyśliłem rozwiązanie problemu. Dlatego na początku napisałem, że Polska to kraj idiotów i absurdu) jest gorszym miejscem od PP? Krzyż=kościół, prosta logika. Poza tym krzyża nie broni pieprzony SWAT, tylko garstka emerytów i bezrobotnych! Przestańcie się w końcu z nimi pieścić i wynieście ich stamtąd siłą!
Chciałem zamieścić jakieś zdjęcia, ale popatrzyłem na kilka i doszedłem do wniosku, że takiej kompromitacji nie chcę na swoim blogu. W każdym innym normalnym kraju nie doszłoby do takiej abstrakcji. Powtarzam, normalnym kraju.
Oczywiście, jak już się pewnie zdołaliście przekonać, mój głos w tej sprawie jest oczywisty: chciałbym, aby krzyż przeniesiono do jakiegoś miejsca, które będzie bardziej stosowne dla takiego symbolu noszącego na plecach taką tragedię. Dni płyną dalej, mamy już nowego prezydenta, trzeba się pogodzić, otrząsnąć i żyć dalej. Jednak teraz, wobec zaistniałej sytuacji spotęgowanej dodatkowo wybuchem politycznej wojny polsko-polskiej mam wrażenie, że nic dobrego nas nie czeka przez jakiś dłuższy okres czasu. A szkoda, bo mimo wszystko bardzo lubię ten kraj, mimo jego absurdów (przebywam właśnie nad morzem, może to dlatego?).
Cóż, czas kończyć. Apeluję o zdrowy rozsądek i jednocześnie zapraszam do dyskusji.
Cya

W kąciku muzycznym utwór Wavin' Flag

New Beginning

Witajcie,
Wygląda na to, że nie potrafiłem dotrzymać słowa i nie pisałem częściej, jak obiecałem przy okazji ostatniej notki. Niezupełnie z mojej winy nie mogłem rozwijać tego bloga poprzez notki czy inną działalność przez co popadł on nieco w ruinę. Mamy jednak wakacje, a ja nareszcie spokojny dostęp do komputera i Internetu, więc będę się powoli rozpędzał. Myślę, że w ciągu tygodnia powstaną trzy notki i dodatkowo będę się starał przepisać w końcu to moje drugie nieszczęsne dzieło, które tkwi nadal w tym zeszycie :)
Jak już się pewnie domyślacie, dzisiaj notki nie będzie. Po pierwsze, nie mam nic przygotowane, po prostu poczułem, że muszę coś napisać. Prawdopodobnie następna notka będzie o Mundialu albo o aferze z krzyżem w tle (mówiłem Wam już, jak bardzo katole mnie rozbawiają? ). Powinno być jeszcze jakieś "po drugie", ale wybitnie nie mam pomysłu :)
Zapraszam również do podsyłania mi pomysłów na notki, byle miały jakiś sens. Mogę się zmierzyć z czymś ambitniejszym, więc piszcie, o czym chcielibyście przeczytać w przyszłości :)
To tyle ode mnie
Ave

wtorek, 18 maja 2010

JP, dzieci NEO i zbliżająca się apokalipsa

Witajcie,
Wracam po 2-miesięcznej przerwie spowodowanej głównie brakiem natchnienia. Teraz wracam z nową energią, nowymi tematami i być może paroma kontrowersjami. Zaczynamy!

Jak już pisałem w tytule, notka będzie o samozagładzie wartości moralnych serwowanej nam przez coraz to "nowsze pokolenia". Epitet w cudzysłowie, gdyż termin "pokolenie" możemy interpretować w dowolny sposób. Wracając do tematu :

1. JP na 1002313213432432,394%
JP, czyli pokolenie kochające policję inaczej, zrodziło się z inicjatywy niejakiej Firmy, jakiegoś tam zespołu hip-szmacianego, której udało się poprzez agresywne teksty i nawoływanie do niechęci (że tak to delikatnie ujmę) do policji i prawa w ogóle. W tą karuzelę dała się wciągnąć subkultura dresów, ale im to akurat można darować, bo wiadomo, że co szeleści i "jebie policję" jest fajne, spoko, cool i wyczes. Martwi mnie jednak, że do tego wszystkiego wciągana jest młodzież gimnazjalna,a nawet podstawówkowa. O ile "dorosłych" ludzi mogę olać i skazać na porażkę życiową, o tyle moja pogarda w stronę JP idzie głównie ze względu na te dzieciaki. Co ciekawe, modę na JP wprowadzili nie jacyś 15-letni gimnazjaliści od pana zwanego hardcorem, tylko dorośli ludzie (może nie nad wyraz dojrzali, bo nie wierzę, że którykolwiek z nich osiągnął chociażby trzydziestkę). Kto ma dawać młodym przykład, jak nie dorośli, często już doświadczeni ludzie? Szanowani artyści np. Sokół czy Hemp Gru również nagrywali z Firmą. Ja pytam, co się tu dzieje? Dlaczego nawołuje się do nienawiści kogoś, kto z założenia ma nas chronić? Nie twierdzę oczywiście, że wszyscy policjanci są dobrzy i z ręką na odznace przestrzegający prawa, ale dajcie im trochę zaufania, to będą Was traktowali jak należy. Pamiętajcie: nienawiść rodzi nienawiść.
Smutne jest to, że niezależnie, kto by takie apele wygłaszał, zostanie stłamszony przez masę "ludzi", którzy z uśmiechem na ustach i "bejzbolem" w ręku przetłumaczą im argumenty za JP. Właśnie, Wy nawet nie umiecie bronić swojej "idei" sensownymi argumentami, tylko agresywnym zachowaniem i rynsztokowym językiem.
Pierwszy punkt dla samozagłady ludzkości

2. Dzieci NEO, trolle i inne krytyczne przypadki
Internet jest wszędzie i nie ma na to rady. W dzisiejszych czasach z tego medium korzystać mogą wszyscy, korzystać mogą wszędzie, korzystać mogą o każdej porze dnia i nocy. Niestety... Największym problemem wolności Internetowej są dzieci w wieku najczęściej gimnazjalnym (hm, ciągle wszyscy o tym gimnazjum, może to nie był dobry pomysł z tą reformą oświaty, co?), których jedynym celem jest psucie dyskusji, zabawy innym osobom, które chcą mieć trochę świętego spokoju i np. przeprowadzić dysputę o zagrożeniu efektem cieplarnianym (cholernie głupi przykład zważywszy na to, co się dzieje teraz. 300 lat w plecy, brawo dla ekologów). Cechuje ich brak dobrych argumentów, agresywne zachowanie czy generalna ignorancja na wiedzę. Wraz z upływem czasu, dzieci te nauczyły się grać w MMO i tu dopiero przyznajemy drugi punkt dla samozagłady ludzkości. Debilizm na czatach, cheaty, buff-whores czy brak kultury to znak, że mamy do czynienia z takim ciężkim przypadkiem.
Ciekawym jest, że każdy sposób na okiełznanie tej nieprzebranej dziczy ma lukę, przez którą (jak wirus) dostaną się i znowu zaczną trollować, flame'ować czy cokolwiek -ować. Ja zwalam winę na rodziców, którym wygodniej jest posadzić dziecko przed komputerem, dać mu dostęp do Internetu i niech sobie siedzi, przynajmniej jest w domu, nie zmarznie... Nie kontrolują tego, co ich pociecha przed tym komputerem robi, w co gra, na jakich forach/czatach/IRCach przebywa, więc hulaj dusza. Zresztą o tym pisał już Orion na swoim blogu, więc ja się nie muszę tutaj wypłakiwać.
2:0

3. ZMIERZCH TO NIE HORROR!
Ok, to jest dla żartu (uprzedzam, bo mnie fanki chyba zasztyletują jak to przeczytają)

Uznawanie tego filmu za horror to obraza dla takich klasyków jak Drakula, Wywiad z Wampirem czy chociażby Underworld. Jest to obraza przede wszystkim dla wszystkich wampirów. Ok, poza tym, że sam pomysł tego, że wampir zakochuje się w śmiertelniczce przerabialiśmy już niejednokrotnie. Ale zrozumcie: wampiry nie kochają jak nastolatkowie! Gdzie się podział wampir, który kocha tragicznie, który zmaga się ze swoim cierpieniem albo żyje tym życiem wysysając krew tu i ówdzie. Przemiana wampira w zakochanego emo-boya pokazuje tylko, jak zepchnięty został dumny i potężny wampir, jak dzisiejsze kino depcze po tym wspaniałym dorobku... ech, serce mi się kraje, ale jako fan kina grozy mówię temu taniemu romansidłu stanowcze WYPI******** no znowu mnie wypikali! Że nie wspomnę tu o roli wilkołaków w tym filmie... Nóż mi się w kieszeni otwiera.
3 ku...a zero

To tyle, następna notka już niedługo, a będzie to recenzja!
Ave

środa, 24 marca 2010

Internetowi Celebryci... OMG

Witajcie,
W dzisiejszych czasach, żeby zaistnieć trzeba być znanym w "miejscu", gdzie miliony ludzi zbierają się, żeby się zrelaksować, poczytać, oglądać filmy i ogólnie korzystać z dobrodziejstw znanych Internetowi. Jednak ostatnim czasy recepta na bycie popularnym nieco odbiegła od szeroko pojętych kanonów. Mówiąc "nieco" mam na myśli to, że spadło to wszystko i roztrzaskało sobie łeb. Jednak dzisiaj kategorii Internetowej popularności jest tak wiele, że czasem nie sposób nadążyć.

Wszyscy słyszeliśmy skądś o pewnej dziewczynce (czyżby?), która swą popularność oparła na swojej skrajnej głupocie. Wszyscy wiemy, o kim piszę, więc nie zamierzam tu podawać jej/jego adresu blogowego (dodam tylko, że umieszczony jest na onecie, gdzie jak powszechnie wiadomo zbierają się wszystkie "głupie dzieci"), nie będzie tu żadnej reklamy. Osoba ta inteligencję odziedziczyła pewnie po okolicznym kamieniu, wielcy narodowi wieszcze przewracają się zapewne w grobie. Przyzwyczailiśmy się do "pokemonowego" pisma oraz do tego, że poziom ortografii młodzieży błaga o dobicie, najlepiej kończące się ciężkim przypadkiem... śmierci. Lecz połączenie tych dwóch "rzeczy" dało zabójczą mieszankę, przy której ja, językowy terrorysta (tak, nie toleruję głupich błędów) dostaję białej gorączki. Sam przeczytałem ze zdumieniem (znowu delikatne słowo) ze trzy notki, w których autor/-ka łączy w sobie skrajną głupotę z pierwiastkiem "spolszczonej angielszczyzny" (pojęcie stworzone chyba przeze mnie, polegające na pisaniu angielskich słów ze słuchu. Wyobraźcie sobie teraz to plus "p0k3moN" i ortografia i otrzymamy całokształt bloggerski tejże osoby), która również woła o pomstę do czegokolwiek na świecie. Najciekawsze jest to, że autor/-ka tego bloga otrzymuje po każdej notce średnio 1300 komentarzy. Udało się więc zaistnieć i zdobyć popularność. Brawo, a teraz idź gdzieś umrzeć, proszą Cię o to wszyscy poloniści i resztka rozsądnych Internautów.

Youtube jest niewątpliwie portalem społecznościowym, na którym zaistnieć można na wszelakie sposoby. Jedni osiągają popularność ciężką pracą i naprawdę ciekawymi filmikami (jeżeli lubicie gry komputerowe polecam profile Tatsudoshi, ProtonJon SA, więcej nie pamiętam, ale jak chcecie to piszcie, wtedy chętnie podam), inni postanowili zdobyć popularność stając się "Youtube Whores" lub po prostu próbując w jakiś sposób zbudzić sensację wśród społeczności.
Zacznijmy od użytkownika ShaneDawsonTV. Jest on przykładem człowieka, którego filmiki stoją na nieprzyzwoicie niskim poziomie, a jednak zbiera po ok. 2mln obejrzeń, ma ok. miliona subskrybowanych użytkowników, uczestniczy w programie partnerskim YouTube. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze sub4sub (subskrybcja za subskrybcję, czyli ja Ciebie a Ty mnie), a po drugie słowa-klucze. Cóż to takiego te słowa-klucze. Otóż program partnerski YouTube polega mniej więcej na tym, że najpopularniejsi twórcy mogą zarobić pieniądze za umieszczanie popularnych filmików w serwisie. Jest to oczywiście duże uproszczenie, ale nie o to chodzi. Chodzi mi o to, że w tytuły jego "dzieł" brzmią mniej więcej tak: "DEGRASSI GIRLS GONE WILD"( Degrassi to taki popularny w USA serial dla młodzieży, w Polsce chyba leci na ZigZapie) lub zawiera słowa przyciągające uwagę takie jak "naked", "boobs" czy "sex". Filmy natomiast nie mają nic wspólnego z tym co mamy w tytule, ogólnie rzecz biorąc, jest to mało zabawny teatr jednego aktora.

Jak więc widzicie na tych dwóch przykładach, popularność można zdobyć będąc kompletnym idiotą lub Internetową szmatą (przepraszam za ostre słowa).

Pozdrawiam tych, którzy to przeczytają i obiecuję pisać częściej, bo jest o czym

Nuta na dzisiaj to Rise Against-Hero Of War

czwartek, 11 marca 2010

FF7 Pokonane :D

Witajcie,
W końcu, po tylu latach, przeszedłem Final Fantasy VII. Jest to dla mnie ważne z kilku powodów: marzyłem o tym od kiedy gra ujrzała światło dzienne. Nie byłem w stanie jednak dokończyć, ponieważ albo moja PSX nie dawała rady lub musiałem formatować zepsuty dysk tracąc save'y na emulatorze. W końcu dzisiaj o godzinie 19:30 pokonałem Sephirotha i było mi dane ujrzeć koncową sekwencję FMV (swoją drogą trwała ponad 15 minut, więc było warto. Ukończenie gry zajęło mi ok. 35 godzin, co jest niezłym czasem zważywszy na to, że nie ukończyłem wszystkich questów pobocznych (WEAPON-y i Chocobo). Ukończenie ulubionej gry, o której wie się bardzo bardzo dużo jest naprawdę sporym osiągnięciem.
To tyle w tej notce, chciałem się tylko pochwalić, jak bardzo chciałem przejść tą przygodę.
Następnie zabieram się do FFIX, części ósmej nie mam na dysku więc od razu zacznę IX, z którą nie miałem okazji się na dłużej zapoznać, a jest czego żałować.
Farewell, My Friends :)

środa, 10 lutego 2010

NKgadu

Witajcie,
Dzisiaj krótka recenzja nowego potworka NK, czyli NKTalk.
Czymże więc jest aplikacja? Niczym innym jak komunikatorem internetowym, dzięki któremu możemy pisać ze znajomymi z portalu Nasza-Klasa.pl Jak więc widzicie, nic rewolucyjnego i szczerze mówiąc zastanawiam się, dlaczego szefostwo portalu zdecydowało się pójść w tę stronę. Przecież każdy (a przynajmniej 95% użytkowników) posiada własne konto/a Gadu-Gadu i czatuje ze znajomymi w ten sposób. Zaraz ktoś mi wytknie "A co z tymi 5%?". Tu się mogę zgodzić, ponieważ nie wszyscy muszą posiadać swój nr gg, ale te 5% to albo boty (konta gwiazd), małe dzieci lub ich dziadkowie itp. Krótko mówiąc, osoby niezbyt zdolne do korzystania z komunikatorów. Anyway, rozpracujmy tego potworka.

1.Wygląd
Hmm.. Wygląd.. nktalk nie ma żadnego wyglądu, choć z drugiej strony specjalnie się nie wyróżnia. Ot, niebieski pasek na dole ekranu. Można go schować, gdy nie chce się na niego patrzeć i przywołać, gdy ma się na to ochotę. Wygląda to mniej więcej jak toolbary w przeglądarkach więc tutaj nie da się za dużo napisać.

2.Funkcjonalność
Jak już pisałem, nktalk stworzony jest raczej dla ludzi posiadających tylko konto na portalu lub pokemonów. Jak zatem prezentuje się komunikator w akcji? Ciekawą rzeczą jest fakt, że z okienka rozmowy możemy przejść do profilu osoby, z którą piszemy. Oszczędzamy w ten sposób czas na wyklikiwanie się na śmierć i cały czas pisząc możemy oglądać profile naszych znajomych. Okienko rozmowy jest jednak jakieś takie.. małe. Miałem podobne odczucie gdy po miesiącach korzystania z Tlena przesiadłem się na któreś ze starszych GG. Okienko jest małe, zaletą jest brak reklam w ww. okienku (chociaż tam ich nie ma). Dużym minusem jak i plusem jest to, że żeby porozmawiać ze znajomym/ą, musi być ta osoba "zapisana" do komunikatora. Dlaczego jest to plus? NK nareszcie dało ludziom możliwość wybrania czy chcemy w tym uczestniczyć, czy też nie. Ciekawą rzeczą jest to, że w oknie dialogowym podziwiamy napis "beta" gdy na pasku go nie ma. Ciekawy chwyt. W opcjach 4 możliwości do wyboru: archiwizacja, dźwięki, minki i przełączanie nkalka do zakładki. Dodatkowo przycisk "archiwum", który nie otwiera się tak jak wszystko inne na pasku tylko przenosi nas na stronę, gdzie zapisane są nasze rozmowy. Dlaczego nie można było umieścić takiej rzeczy na pasku? Wg mnie rzecz do poprawy. Oprócz ww. wspomnianych przycisków mamy jeszcze minimalizację paska co jest wygodne dla osób, które tak jak ja chciały zobaczyć jak to nktalk wygląda. Dźwięków nie było mi dane usłyszeć, bo nie siedzę zazwyczaj nk na tyle długo żeby ktoś do mnie napisał. Jeżeli już ktoś to robi, to przysyła normalne wiadomości, tak jest IMO wygodniej. No właśnie, przechodzimy do największej wady komunikatora. Otóż działa on tylko, gdy jesteśmy zalogowani na portalu. Z początku myślałem, że to będzie instalator lecz trochę się przejechałem. Cóż, life sucks. Poza tym komunikator powoduje czasami dłuższy czas wylogowywania z portalu.

Cóż, niewiele więcej mogę napisać o nktalk. Plusem jest z pewnością to, że komunikator specjalnie nie przeszkadza, jest taki neutralny. Myślę jednak, że naprawdę niewiele osób porzuci GG na rzecz wspomnianej nowości. Nie wpisze się to napewno do historii Internetu. Ciekawe tylko czy nk ma zamiar wypuścić pełną wersję nktalk-a. Zobaczymy wkrótce...

W kąciku muzycznym Rise Agiainst-Give it All