wtorek, 16 sierpnia 2011

Dlaczego Final Fantasy X nie jest grą dobrą?

Witajcie,
Mało tego, że FFX nie jest dobrą grą. Jest grą mizerną, a to i tak małe słowo użyte w stosunku do tej produkcji. Jestem fanem sagi od roku 1997, ale nawet fani nie są w stanie określić, jak źle się stało po przeniesieniu Final Fantasy na Playstation 2. Ale zanim zacznę marudzić na wady gry, warto się rozluźnić wspominając dobre strony FFX.

Jak zwykle muzyka i sekwencje FMV są znakomite, urzekające i stojące na niebotycznie wysokim poziomie. Kwadratowi znowu wykonali kawał dobrej roboty może poza fatalnie przetłumaczoną sztandarową piosenką FFX "Suteki Da Ne". A jedną z lepszych sekwencji FMV w grze podziwiajcie poniżej:


Nieźle

I tu kończą się zachwyty. Jest mi niezwykle smutno, żal mi tego, co się stało z Final Fantasy. Zacznijmy:

1.Historia
Jest prosta i dziurawa, główny bohater nie powinien być głównym bohaterem (This is not your goddamn story, Tidus!), a większość innych postaci to hipokryci i zmarli nie chcący zejść z tego świata. Jedyni, którzy się do czegoś nadają, to Auron, który posiada dwie rzeczy, które każdy facet powinien mieć, czyli wielki słój z wódą i ogromny miecz, oraz Lulu, która oprócz walorów fizycznych jest też dobrym czarnym magiem. Wracając do historii, to jest ona równie przewidywalna co każda następna kampania wyborcza, jest momentami za długo eksploatowana, a poza tym (SPOILER) nagle po setkach lat ktoś w końcu pomyślał i postanowił zakończyć to szaleństwo z Sinem i niepotrzebnymi poświęceniami(KONIEC SPOILERU). Nie ma sensu opowiadać, co się dzieje w grze, nakreślę Wam tylko krótki schemat: Sin to monstrum zrodzone z ludzkich grzechów (nazwa mówi chyba wszystko, duhh) odradzające się co 10 lat od starcia z Summonerem, który poświęca swoje życie przyzywając Ostatecznego Aeona. Tidus za sprawą Sina zostaje przeniesiony 1000 lat w przyszłość, do Spiry, gdzie poznaję Yunę i dowiaduje się o wielkiej wyprawie. Co niektórzy pewnie już się domyslają, co się stanie i nie ma w tym nic dziwnego. Fabuła, jak już wspomniałem, jest strasznie przewidywalna i nie mam ochoty już więcej o niej pisać. Matko, to będzie bolesna notka...

Auron- jedyny bohater, którego można polubić

Lulu- nic nie wnosi do fabuły, ale jest przydatna w walce



2.Postacie
W każdym 'fajnalu' była jedna postać, która wkurzała cały świat. W siódemce był Caith Sith, w ósemce mieliśmy Zell'a, a w dziewiątce Quina. W przypadku FFX jest jedna postać, KTÓRĄ LUBIĘ! Jest to pierwszy przypadek w historii FF, gdzie 99% postaci jest albo irytująca do bólu albo nieogarniająca, co ze sobą zrobić.

Tidus, ten wkurzający, płaczący po kątach, marudzący idiota w dziwnych spodniach, głupią fryzurą i dziwnymi zachowaniami jednoznacznie wskazującymi na odchylenia psychiczne po prostu nie nadaje się na głównego bohatera gry. Człowiek, który podkłada głos pod postać, też nie dodaje mu uroku, a czyni jeszcze bardziej irytującym. Nie ma dla mnie nic gorszego niż fakt, że mój niby-główny-bohater zachowuje się jak 5-letni bachor. Chyba, że jest 5-letnim bachorem...

Wakka, gość ślepo wierny Yevonowi (religia w Spirze), z niedorzeczną fryzurą (głupszy jest chyba tylko odwrócony irokez) i niespotykanie dziwnym akcentem, którego bronią z wyboru jest PIŁKA do Blitzballu (choć w grze oddaje miecz jego brata Tidusowi, to nadal wybrał piłkę... smutne). Co najgorsze, gdy Wakkę w odpowiednim kierunku podszkolić i znaleźć mu odpowiednią broń, staje się najlepszym wojownikiem w grze! Niedorzeczne.. a to jeszcze nie koniec

Lulu, o której mogę powiedzieć tylko tyle, że ma wielkie zderzaki i jest przyzwoitym magiem (oraz że jej zwycięska poza może za pierwszym razem podnieść ciśnienie ^^). Do fabuły nie wnosi prawie nic, w niczym tak naprawdę nie uczestniczy. Kropka. A, jej bronią są maskotki...

Yuna, nasza Summonerka oraz biały mag. Nieśmiała, mało pewna siebie, ale znacznie lepszy główny bohater, bo to wokół jej i jej wyprawy kręci się cała historia. To ona jest tą, o której powinna być ta gra, przynajmniej pozbylibyśmy się Tidusa. Dalej...

Kimahri... No o tym gościu to naprawdę niewiele można napisać. Jest odpowiednikiem Blue Mage'a (czy tylko ja uważam, że ta klasa jest kompletnie bezużyteczna i niedostarczająca rozrywki?), jest wielki i niebieski, ma róg na czole (a raczej pół-róg) i dzierży włócznię. Mało mówi, mało robi.

Rikku, złodziejka, nastolatka, niepokojąco skąpo ubrana (ona ma w grze 15 lat.. Japończycy mają problem. Na poparcie tych słów dodam, że w wielu rankingach Rikku została uznana za symbol seksu w grach wideo...). Nie używałem jej ani razu, chyba że gra to na mnie wymuszała. Prawie tak wkurzająca jak Tidus.

Auron, jedyna postać w grze, która wzbudza we mnie pozytywne odczucia. On jest jak Clint Eastwood, tylko że z ogromnym mieczem zamiast spluwy. No i on przynajmniej coś robi.


3.Gameplay
Najpierw dobre rzeczy. System walki jest bardzo dobry. Turowy system walk pozwala na spokojne ocenienie sytuacji i dobranie odpowiedniego działania bez presji czasu. Nawet możemy zmienić postać na dowolną w drużynie PODCZAS WALKI. Znacząco ułatwia to starcia i nie trzeba już męczyć się z bohaterami, których nie chcemy/nie możemy używać w danej walce. Koniec dobrych rzeczy.
Przede wszystkim, gra jest liniowa do bólu. Nie mam słów, żeby opisać jak byłem zdenerwowany grając w FFX i odkrywając, że będę prowadzony za rączkę do samego końca i że nie polatam sobie Airshipem. Nie można nawet pozwiedzać sobie mapy świata, tak bardzo ta gra jest ograniczona. Jasne, pod koniec gry możemy wybrać sobie miejsca, które chcemy odwiedzić, czy nowe lochy, które chcemy zdobyć, ale nie miało to sensu, ponieważ byłem tak podirytowany, że nie miałem już siły, żeby się z grą męczyć. System levelowania postaci też wzięto z kosmosu. Mamy do czynienia ze Sphere Grid, gdzie każdą umiejętność wykupujemy kosztem sfer. Jednak samo poruszanie się po 'mapie sfer' wymaga zdobycia poziomu w grze (nie zrozumcie mnie źle, jest to dość proste), co znowu przekłada się na godziny grania tylko po to, żeby Tidus mógł KRAŚĆ! Dodatkowo musimy mieć odpowiednie sfery, żeby np. podwyższyć maksymalną ilość punktów zdrowia, więc cała ta robota szybko przestaje się robić fajna i zaczyna być nużąca i frustrująca. MAŁO TEGO, mamy do wyboru dwie 'mapy': standardową i ZAAWANSOWANĄ, gdzie 'mapa' wydaje się nieskończenie wielka i niepotrzebnie skomplikowana. Zresztą pokażę Wam:

Standardowa 'mapka'.

'Mapa' zaawansowana...

Sami widzicie ile niepotrzebnej pracy trzeba wykonać.

4.Dubbing/voice acting
Wszyscy fani Final Fantasy po cichu domyślali się, że wraz z przeniesieniem serii na nową konsolę, jaką była PS2, pojawi się (oprócz lepszej grafiki oczywiście) dubbing w grze. "Fajny pomysł. Zawsze myślałem, jakby to było, gdyby moi ulubienie bohaterowie mogli mówić", myślałem wtedy. Ze zgrozą odkryłem, że mam do czynienia z jednym z najgorszych dubbingów w historii gier wideo. Nie wiem, jak jest w wersji japońskiej, ale to co dostałem do swoich rąk i dotarło do moich uszu, było momentami istną kakofonią. Zwłaszcza, gdy odzywał się Tidus. Miałem ochotę poderżnąć gardło człowiekowi odpowiedzialnemu za podłożenie głosu pod niego. Reszta też nie spisała się dobrze. Znowu tylko Auron wyróżnia się (fakt, też nieznacznie, bo mogło być lepiej) na tle tej niekompetentnej bandy.

To w zasadzie wszystko, co chciałem tu opisać. Opisałem rzeczy najważniejsze, nie ruszając w zasadzie reszty irytujących elementów, głównie po to, żeby przypominając sobie o tym wszystkim nie dostać zawału. Jest jeszcze przecież język Al-Bhed, który (jeśli oczywiście chcesz wiedzieć, o czym mówią... a nie mówią nic, NIC ważnego) zmusza gracza do przejścia FFX po raz drugi. Są NPC-e, którzy dziwnie podchodzą do niektórych spraw (np. żadnej żałoby na turnieju Blitzballa po masakrze wioski przez Sina). Jest Blitzball, gra, której chyba nigdy nie pojmę (poza tym, że jest fizycznie niemożliwym stworzenie i uprawianie takiej dyscypliny sportu). Jest jeszcze kilka innych, już trochę mniej wkurzających aspektów tej gry, ale wiecie co? WYDALI SEQUEL. Pierwszy raz w historii serii wydano sequel do Final Fantasy. Jednak ten służy tylko i wyłącznie tak zwanemu "fan service" i nie zamierzam się za to zabierać.

Cóż, czas się żegnać, trzeba zobaczyć, dlaczego ludzie tak zachwycają się tym Limbo.
Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz